Nie ma nic cenniejszego niż przekazywanie wiedzy i doświadczenia swojemu potomstwu. Dlatego dzisiaj opowiem Ci o tym, jak przekonałam moją córkę do stosowania technik manifestacji w trakcie realizacji jej największego marzenia, którym było uczestnictwo w koncercie Taylor Swift.
Wiem, wiem, wiem… Myślisz pewnie: Wystarczyło kupić bilet, co to za manifestacja?
Zanim jednak przekreślisz tę historię jako przykład skutecznej manifestacji, proszę przeczytaj ten tekst do końca i dopiero później wydaj swoją opinię. Dla mnie osobiście był to ciekawy eksperyment, który pokazał moc pozytywnego myślenia i nastawienia umysłu na sukces. Miliony na koncie, piękne wille czy drogie samochody to niejedyne dowody na skuteczność manifestacji. Często jest tak, że właśnie te “małe” rzeczy sprawiają nam więcej radości kiedy urzeczywistniają się w naszym życiu.
Wszystko zaczęło się w 2023 r.. Moja córka zafascynowała się twórczością Taylor Swift i z miesiąca na miesiąc stawała się tzw. “SWIFTIE”. To nazwisko totalnie nic mi nie mówiło i nie wykazywałam chęci zapoznania się z twórczością tej wokalistki. Jedyną piosenką jaką poznałam do tej pory była “Shake it off”. Tak naprawdę, przez dłuższy czas znałam ten utwór, lecz nie kojarzyłam go bezpośrednio z piosenkarką.
Natężenie tematu Taylor Swift wzmogło się w okolicach czerwca 2023 r., kiedy to została ogłoszona szczegółowa trasa The ERAS Tour po Europie, w tym w Warszawie. Moja córka zaczęła ekscytować się faktem, że jej ulubiona artystka odwiedzi Polskę i będzie szansa zobaczenia jej na żywo. Ja jednak nie podzielałam entuzjazmu mojej córki i bardzo NIE chciałam uczestniczyć w tym wydarzeniu. Czasy fascynacji artystami mam już dawno za sobą, dlatego nie uśmiechało mi się, żeby brać udział w kolejnej masowej imprezie. Jako doświadczona osoba wiedziałam, że taka okazja z pewnością zdarzy się jeszcze przynajmniej raz, więc od samego początku dyskredytowałam pomysł wyjazdu na koncert.
Im bardziej moja córka napierała na koncert tym bardziej ja uciekałam od tematu i wymyślałam coraz to nowsze wymówki, żeby na ten koncert nie jechać. Do tego stopnia, że wmówiłam mojej córce, że bilety będą kosztowały około 2000 zł lub więcej. Ba, nawet znalazłam jakąś stronę, która pokazywała właśnie takie ceny (ostatecznie okazała się ona fejkiem).
Przez Taylor Swift pierwszy raz w życiu poczułam, że jestem "złą matką". Moje dziecko fruwało na skrzydłach pozytywnej energii na samą myśl o koncercie, a w domu wciąż słyszało dobitne NIE. Szczególnie kiedy jak bumerang powracał temat wyjazdu na koncert. Najbardziej zapadł mi w pamięć moment, kiedy Blanka po swoim Balu Ósmoklasisty powiedziała mi, że już są terminy koncertów i można zapisywać się na listę, żeby zakupić bilety.
Nie mogłam wyjść z podziwu… Moja córka całą ósmą klasę przeżywała swój bal, wymyślała z koleżankami kreację, zastanawiała się jak będzie, a w trakcie balu okazało się, że gwoździem imprezy jest informacja o koncercie w Warszawie.
Żeby skończyć temat, oznajmiłam córce, że ja nie mam zamiaru tam jechać i przede wszystkim nie mam zamiaru sponsorować jej tego koncertu, i że jeżeli chce tam jechać, to musi wszystko sama zorganizować i opłacić.
W tamtym czasie Blanka miała swoje oszczędności i najprawdopodobniej wystarczyłoby jej na zakup najtańszych biletów z pierwszej puli. Ja jednak tak bardzo jej wmówiłam, że to się nie opłaca, i że bilety nie są tego warte, że moja córka chwilowo zrezygnowała z biletów i pomysłu wyjazdu.
Na pocieszenie, za część oszczędności kupiła sobie rolki, o których już myślała od jakiegoś czasu. Niestety okazały się one małym pocieszeniem i zaraz po wakacjach trafiły do szafy. Kiedy zaczął się wrzesień temat koncertu również zaczął się od nowa.
Pewnego dnia, moja córka wróciła ze szkoły podłamana faktem, że jakieś osoby z jej szkoły wybierają się na koncert, i że to jedyna taka okazja kiedy gwiazda światowego formatu przyjeżdża do Polski. Blanka nie przyjmowała w tamtym czasie do wiadomości, że Taylor Swift nie jest jedyną gwiazdą światowego formatu, która odwiedzi Polskę. Dla niej była.
Wtedy okazało się, że pomimo tylu lat studiowania nauki Boba Proctora, nadal nie rozumiem prostych rzeczy. :) Pomyślałam, że jest to najlepsza okazja do kolejnej lekcji manifestacji dla mojej córki.
Tymczasem, były już dostępne bilety na koncert The ERAS Tour, jednak były poza możliwościami finansowymi mojej córki ponieważ część oszczędności wydała, a koszt biletów i dojazdu przewyższał budżet, który miała do dyspozycji. Przeze mnie Blanka przegapiła najtańsze bilety, które dałyby jej możliwość uczestnictwa w koncercie na moich warunkach.
Powiedziałam jej, że ma jeszcze sporo czasu, bo ponad pół roku żeby zdobyć bilety. Powiedziałam też, że dopóki są bilety w sprzedaży (mimo że drogie), jest nadzieja i możliwość ich zdobycia.
Chciałam jakoś naprawić swój błąd dlatego zaproponowałam córce, że pomogę jej w manifestacji, ale że ma robić co jej mówię.
Oczywiście jak to nastolatka, nie do końca wierzyła w te wszystkie “magiczne sztuczki”, ale tak bardzo zależało jej na koncercie, że nie potrafiła odmówić choćby spróbowania. Nie miała nic do stracenia, a jednocześnie bardzo wiele do zyskania.
Blanka z entuzjazmem przyjęła moją propozycję, co bardzo mnie ucieszyło. Choć przez chwilę przeszły mi przez myśl pewne obawy. Wiedziałam, że jeżeli tego nie udźwigniemy, moja córka odrzuci najprawdopodobniej całość filozofii manifestacji i całe dobro, które za tym podąża. Blanka była bardzo emocjonalnie zaangażowana w koncert i jego manifestację, dlatego gdyby manifestacja okazał się fiaskiem, pewnie stwierdziłaby, że ta cała filozofia to jakaś ściema. Postanowiłam jednak zaryzykować.
Jeżeli ten artykuł jest dla Ciebie wartościowy, możesz w podziękowaniu postawić mi kawę, klikając w obrazek poniżej.
Jako że Blanka była już trochę zapoznana z filozofią manifestacji na początek zaproponowałam jej wizualizację połączoną z relaksacją. Blanka już znała pojęcie wizualizacji, ponieważ uczyła się wizualizacji manifestując swoją wymarzoną szkołę.
Blanka pokiwała głową, wyrażając aprobatę dla tego ćwiczenia, ale czy na pewno wizualizowała, w pełnym tego słowa znaczeniu? Tego nie wiem, nigdy nie miałam okazji tego sprawdzić.
Wiem na pewno, że wykonywała wizualizacje na swój specyficzny sposób:
kiedy pojawił się w kinie film z trasy koncertowej The ERAS Tour po Ameryce Północnej, Blanka wraz z koleżanką poszła na to wydarzenie, strojąc się jak na koncert,
na drzwiach od szafy zrobiła sobie rozpiskę koncertów wraz z datami i po każdym z nich wypisywała tzw. “surprise songs”, które śpiewała Taylor,
ściągnęła sobie aplikację do quizu, gdzie przed każdym koncertem zgadywała śpiewane “surprise song”, kreacje Taylor, itp.,
wykorzystywała każdą możliwość żeby oglądać koncert Taylor, transmitowany przez uczestników koncertu,
zakupiła stopniowo prawie wszystkie płyty Taylor Swift,
w wolnym czasie oglądała kanały na YT dotyczące Taylor Swift i jej twórczości.
Przez dobre kilka miesięcy duch Taylor Swift unosił się w naszym domu i otoczeniu. Wszystko kojarzyło się mojej córce jedynie z Taylor Swift. Przez ten cały czas jedyną metodą na manifestację koncertu stała się wizualizacja, o której przypominałam córce co jakiś czas, choć serdecznie miałam już dość Taylor, koncertu i wszystkiego w koło. Młoda jednak nie spuszczała z tonu i z miesiąca na miesiąc, nakręcała się coraz bardziej. Presja stawała się również coraz bardziej odczuwalna, ponieważ z tygodnia na tydzień słyszałam, że jest już coraz mniej biletów na koncert. Ja odpowiadałam wtedy: ”Rób to czego Cię uczę”.
Niestety pewnego dnia przyszedł ten moment, w okolicach kwietnia - maja 2024 r., kiedy Blanka przyszła do mnie zasmucona, że wszystkie bilety zostały wyprzedane. Z jednej strony poczułam ulgę i nawet zaczęłam żartować, że wreszcie temat Taylor Swift jest definitywnie zakończony. Blanka odparła ze złością, że wcale nie jest zakończony, bo jest szansa na jakąś dodatkowa pulę, ale nie ma żadnej gwarancji, że te bilety będą.
Było mi zwyczajnie przykro patrzeć na smutek mojego jedynego dziecka, dlatego postanowiłam pokrzepić ją i choć trochę złagodzić ból.
Opowiedziałam jej wtedy jak kilka lat wcześniej zmanifestowałam bilet VIP na konferencję biznesową z Brianem Tracy nie wydając na bilet ani grosza. To było dla mnie wielkie przeżycie, prawie takie samo jak dla Blanki udział w koncercie. Opowiedziałam jej co dokładnie zrobiłam, że najlepiej zadziałał efekt odpuszczenia. Moja historia, mimo że dla mnie bardzo ważna i bliska sercu nie zrobiła wrażenia na mojej córce.
Nagle doznałam pewnego olśnienia. Pomyślałam, że jeżeli udałoby się nam pojechać na ten koncert, byłaby to kolejna niesamowita historia w naszym życiu. Podjęłam decyzję, że wspomogę ją swoją wizualizacją. Oczywiście nie powiedziałam jej o tym. Chciałam, żeby całą zasługę skutecznej manifestacji przypisała sobie.
Codziennie przez dosłownie kilka minut widziałam oczami wyobraźni jak jesteśmy na koncercie, jak się bawimy, słyszałam dźwięki mojej ulubionej piosenki Taylor Swift, czułam radość i nieskończone szczęście mojej córki.
W trakcie tych kilku miesięcy przed koncertem dużo zgłębiałam wiedzy na temat manifestacji pod kątem różnych technik. Pewnego dnia wpadło mi do głowy, że może podpowiem jej coś co da jej jeszcze nadzieję, a przy okazji trochę odciągnie uwagę od ENERGII BRAKU.
Pierwszą z takich ciekawych technik było przyjęcie, że nasze marzenie stało się faktem i trzeba się na nie przygotować. Powiedziałam jej, żeby wyciągnęła małą walizkę, bo na koncert większej nie trzeba i przygotowała ją jak na wyjazd, konkretnie jakby jechała na koncert. Powiedziałam też, żeby największą uwagę skupiła na przygotowaniu kreacji na koncert. W związku z tym, że fani Taylor ubierają się na jej koncerty tematycznie do albumu, skupienie się na wyborze kreacji mogło mieć szczególne znaczenie dla manifestacji.
Ta technika nie wywołała w niej jednak entuzjazmu i jedyne co zrobiła młoda to przygotowanie pomysłu na “outfit”.
Niestety nie było w jej działaniu większego entuzjazmu oraz systematyczności.
Dni mijały a temat koncertu i “co by było gdyby” powracał jak bumerang. Smutek, frustracja i coraz większe ilości danych dotyczących Taylor Swift i The ERAS Tour wypełniał naszą przestrzeń po brzegi. Wtedy też trafiłam na ciekawy film dotyczący manifestacji pieniędzy. Jedna z technik bardzo pasowała mi do manifestowania właśnie koncertu. Przypomniało mi się jak Blanka opowiadała mi, że osoby idące na koncert Taylor Swift robią bransoletki przyjaźni, a na koncercie się nimi wymieniają. Bransoletki bardzo pasowały mi do wypełnienia przestrzeni upragnioną manifestacją, a w szczególności były bezpośrednio skojarzone z koncertem. Kiedy opowiedziałam o tej metodzie córce, zobaczyłam błysk w jej oku. Następnego dnia młoda buszowała w sklepie na literkę “A” i wróciła do domu obłowiona w koraliki i zestaw do robienia bransoletek. Kazałam jej nosić te bransoletki codziennie. Było to już w okolicach końca czerwca. Kiedy jedna z jej koleżanek zobaczyła bransoletki na ręku córki, powiedziała jej:”Wow! Blanka, Ty naprawdę wierzysz, że pojedziesz na koncert.” Były to największe słowa uznania, dla mnie, dumnej mamy. :)
Cała ta sytuacja, a właściwie poszukiwanie nowych metod manifestacji koncertu sprawiły, że co chwilę podrzucałam jej jakieś opcje. Jedną z najbardziej ciekawych było to, żeby znaleźć “coś lepszego”. W takim sensie, że szukasz powodów, dlaczego dobrze jest, że to co chcesz zmanifestować się nie spełni, bo w zamian za to możesz mieć coś innego.
Kiedy Blanka zrobiła już “tonę” bransoletek, zaproponowałam jej właśnie to ćwiczenie. Zapytałam, na co wydałaby pieniądze, które skrzętnie zbierała cały rok na bilety. Długo się nie zastanawiając powiedziała, że na pieska. Piesek, to kolejny drażliwy temat w naszym domu. Ja bardzo dobrze wiedziałam z czym wiąże się posiadanie psa, jednak wyrzuty sumienia sprawiły, że zaakceptowałam ten pomysł (gdyby koncert nie wypalił). Blanka przez pewien czas miała alergię na sierść psa, dlatego też nie posiadaliśmy czworonoga w domu. Jednak już od kilku miesięcy nie pojawiały się u niej reakcje alergiczne w otoczeniu psów. Przez to stwierdziła, że trzeba to sprawdzić u alergologa, bo ona jest przekonana, że już jej przeszło i że jeżeli nie pojedzie na koncert to pieniądze wyda właśnie na pieska. I zaczęły się poszukiwania piesków. Blanka w kilka dni wiedziała jakiego psa chce i zaczynała już planowanie, jego adaptacji w naszym domu. To trochę przywróciło uśmiech na jej twarzy i dało nieco oddechu od tematu koncertu oraz Taylor Swift.
Od początku lipca córka niemal codziennie sprawdzała dostępność biletów, możliwość ich przepisania, odkupienia itp. Około 10 lipca zapytałam jej czy zastanawiała się już nad czymś innym niż piesek, jeżeli koncert Taylor Swift nie wypali.
Na co usłyszałam:
“Nie, nie zastanawiałam się nad niczym innym. Zastanowię się nad tym jak Taylor skończy koncerty w Polsce.
W ogóle to już nigdy nikogo nie posłucham w kwestii jakiegokolwiek koncertu. I żałuję, że posłuchałam Ciebie, bo uwierzyłam, że bilety będą bardzo drogie i kupiłam sobie rolki. A gdybym nie wydała tych pieniędzy miałabym już bilety na koncert.
Teraz nie mam zamiaru wydać ani jednej złotówki z moich pieniędzy dopóki wszystkie koncerty Taylor w Polsce się nie skończą. Może akurat w ostatni dzień uda się kupić bilet. Będę czekała do samego końca.”
Te słowa mnie zamurowały! Nie sądziłam, że te wszystkie ćwiczenia wzbudzą w mojej córce taki poziom wiary.
Z jednej strony miałam wyrzuty sumienia, że przeze mnie nie kupiła wcześniej tych biletów, a z drugiej strony cieszyłam się, że Blanka nauczyła się wierzyć.
Gdyby wtedy wiedziała, że właśnie manifestuje CUD?...
Jeżeli to co do tej pory przeczytałaś/eś jest dla Ciebie wartościowe, możesz w zamian za te informacje postawić mi kawę :)
Dosłownie kilka dni po Tym jak Blanka postanowiła czekać do końca, pojawiła się informacja o dodatkowej puli biletów. Niestety z bocznym widokiem, ale to nie odstraszyło mojej córki.
Tego dnia miała spędzić miło czas z dziadkami, tymczasem spędziła go na konsultowaniu daty koncertu, zakupie biletów i ogólnie całej euforii związanej z wyjazdem do Warszawy. Dziadkowie, zostali siłą zmuszeni do cieszenia się z wnuczką z zakupionych biletów.
Dokładnie 14 lipca 2024 r moja córka zakupiła bilet na koncert Taylor Swift, który odbył się 3 sierpnia, czyli nieco ponad dwa tygodnie później.
Przyznam szczerze, że kiedy dostałam od Blanki milion smsów i nieodebranych połączeń, wiedziałam, że coś się święci. Akurat tego dnia miałam szalony dzień w pracy i kiedy dzwoniła nie mogłam odebrać telefonu. Na szczęście oddzwoniłam dość szybko, żeby wybrać datę koncertu i zdążyć z zakupem biletów.
Kiedy dotarło do mnie, że jedziemy na koncert, sama długo nie mogłam w to uwierzyć. Właśnie dokonała się w moim życiu kolejna manifestacja. To dla mnie kolejne bliskie sercu wydarzenie i praca, która tylko potwierdziła skuteczność pracy z energią, wizualizacji, odpuszczenia i wiary.
Jeżeli jesteś osobą, która po przeczytaniu tego artykułu nadal uważa, że nie jest to dowód na manifestację, chciałam przypomnieć, że samo zakupienie biletu na koncert nie daje żadnej gwarancji uczestnictwa w nim. Zaraz po wizycie w Warszawie Taylor Swift udała się z koncertami do Wiednia. Niestety dzień przed pierwszym koncertem okazało się, że nie dojdą one do skutku. Austriacka policja aresztowała mężczyznę podejrzanego o przygotowywanie zamachu, który miał wydarzyć się właśnie w trakcie koncertu. Ze względów bezpieczeństwa zostały odwołane trzy koncerty Taylor Swift, które miały odbyć się w Wiedniu.
Jak wspomniałam wcześniej, zakupiony bilet nie jest gwarancją, że wydarzenie się odbędzie.
Moja córka spędziła około 12 miesięcy na manifestowaniu koncertu, z czego jestem bardzo dumna. Każde jej działanie, choć często instynktowne, było elementem pięknej układanki. Nieważne jest jak długo będziesz czekać na swoją manifestację. Ważniejszy jest smak sukcesu i realizacji marzenia. Tego nie da się zapomnieć!
Dobrnęliśmy do końca i jestem Ci bardzo wdzięczna!